O idei śmierci…
Czytelnik, z którym przez pewien okres czasu koresponduję poprosił mnie abym opublikował artykuł jego autorstwa, dotyczący śmierci. Jako iż artykuł jest dobry i niesie głębokie przesłanie to z chęcią zamieszczam, licząc na to, iż Kiniro napisze w przyszłości kolejny dobry tekst. Co więcej pragnę podlinkować do piosenki Panny Anny, którą ostatnio nagrała z zespołem swoim. Oddaję głos mojemu gościowi, wszystkich zachęcam lektury.
„Chciałbym powiedzieć wam coś o idei śmierci. Różnie ją sobie wyobrażają ludzie. Podejrzewam, że to jak każdy z nas ją (jego) sobie wyobraża wynika z naszego podejścia do tematu. Jest kilka wersji.
- Straszny
- Naturalny
- Światło
- Kobieta
Szkielet w szacie utkanej z ciemności z kosą. Zły, okrutny władca. Ponury żniwiarz.
Pochodzący z cyklu „Świat Dysku” T. Prachetta. Podobny do numeru jeden tyle, że spersonifikowany. Widzą go z żywych tylko dzieci, magowie oraz koty. W myśl zasady, że obserwacja zmienia przedmiot obserwowany ale zmienia także obserwatora stał się ludzki. Ma stojak na parasole, wiejski domek, szczotkę do czesania. Ma nawet mydło i ręczniki. Uwielbia koty. Przegrywa z ludźmi o życie, w szachach bo nie pamięta jak porusza się koń. Własnoręcznie zbudował huśtawkę dla wnuczki, która czasami przejmuje rodzinny interes gdy dziadek pakuje się w kłopoty. Ma cynicznego służącego o imieniu Albert. Nie rozumie zasady działania klamek. Nie zna się też na hydraulice i muzyce.
Najbardziej popularna wersja w dzisiejszych czasach. Jest miło, ciepło, spotyka się zmarłych bliskich, którzy zapraszają cię do siebie. Ci, którzy się zgodzili nie przeżyli tego spotkania po latach.
Spotkać ją można w opowiadaniu rodzimego pisarza, Sapkowskiego. Przedstawił ją jako bladą kobietę w czerni. Nie zabija. Chwyta tylko za rękę żeby nie być samemu we mgle. Kwiaty są dla niej.
Stałem kiedyś na krawędzi dachu daleko, daleko stąd. Samotny. Straszne czasy, których wolę nie opisywać dokładniej. Rzuciłem wtedy wyzwanie memu Bogu (byłem katolikiem) będąc na skraju choroby psychicznej i zrozumiałem trzy rzeczy. Jego naturę, naturę wiary oraz, że nie mogę się poddać. Po powrocie długo nie mogłem otrząsnąć się z przeżyć. Zatopiłem się wówczas w muzyce oraz poezji. Najbardziej swoją śmierć wyobrażam sobie, że będę we mgle jak w opisie nr 4 z jednym zastrzeżeniem.
Ona nie przyjdzie. Odejdę z tego świata pełen goryczy i smutku po utraconych chwilach. Wówczas znów poezja i muzyka wezmą mnie we władanie i wyruszę samotnie na wieczną wędrówkę bez nadziei na odnalezienie ścieżki. A moją największą siłą będzie miłość piękna i smutna zarazem, żal oraz nienawiść.”
© Kiniro