Zmiany? A tam zmiany.
Ada wyjechała, co prawda na drugi koniec Polski, aczkolwiek tam, gdzie przebywa, przeżywa zapewne miłe chwile, w których nie będę przeszkadzał. Co za tym idzie, pierwszy odcinek (tzn. odcinek zerowy, tzw. odc. pilotażowy) naszego, autorskiego podcastu ukaże się na początku września. Ostatnimi czasy często myślę nad audycją i wiem, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to moja aktywność blogowa może z lekka się zmniejszyć przez cudowny, nowy pomysł. Nagrywanie jest troszkę ciekawsze i bardziej treściwe, niż tworzenie wpisów niewielkiej długości. Nazwa podcastu pozostaje aktualnie w tajemnicy, mogę tylko powiedzieć, że jest chwytliwa i nieco dziwna, czego można było się zapewne spodziewać po Krzysiu i Adusi (w tym miejscu bez żadnych podtekstów proszę, gdyż nie są na miejscu).
Wracając z Bułgarii, w której miałem okazję przez ostatnie 2 tygodnie przebywać stwierdziłem albo raczej stwierdzono za mnie, iż nadchodzące lata mojego życia będą zapewne inne niż poprzedni, powiedzmy mój młodzieńczy żywot. Właśnie w tym roku przydałoby się zdecydować o mojej przyszłości, co nie jest mi zbyt na rękę. Jakoś to jednak będzie, więc zbytnio nie będę się nad sobą użalał.
Miałem napisać kilka słów o minionym wyjeździe, ale jak na razie nie mam zbyt wielu materiałów na wpis, oprócz kilku zdjęć, nie za dobrej jakości. Co do tych materiałów, to chciałbym opublikować „oświadczenie alkoholowe”, które napisałem po dość niechlubnym zajściu (ironizuję jak zwykle, ale oświadczenia aktualnie w ręce nie mam, więc nie podzielę się nim). Dziewczyną, która króluje na fotkach jest panna Dagmara, której życzę najlepiej całym sobą i szczerze ją pozdrawiam. Rzadko udaje mi się spotkać niezwykle interesujące osoby, do których ona się z pewnością zalicza.
Piszę dość chaotycznie, właściwie to wylewam z siebie myśli, niezbyt dobrze je redagując, gdyż zdaję sobie sprawę, że blog stał się w ostatnich czasach nieco martwy. Teraz podlinkować mogę do twórczości wiele razy polecanej w tymże miejscu, mianowicie do utworów jednoosobowego zespołu Completely Unprofessional, który planuje wydać w najbliższej przyszłości płytę. Może jakiś hojny czytelnik, zainteresowany osobą Martina Lechowicza, podaruje mu parę groszy na haracz dla państwa polskiego, które wydanie takiej płyty potrafi niezwykle utrudnić (taki wolny kraj, nie?).
Tymczasem idę skosztować kompotu owocowego.
Może jeszcze nie zakończę, bo chciałbym skierować kilka słów podziękowania do panny Ev, która właśnie zakomunikowała, że ma dla mnie prezent, a mianowicie płytę „Tales From the Elvenpath” zespołu Nightwish! Dziękuję panno Ev z całego krzysiowego serca :)
A na koniec takie przemyślenie.
koras: czasem żałuję, że nie znalazłem sobie hobby kolekcjonowania płyt CD
(21:39:48) koras: żyjemy w cholernej epoce empetrójek i takich tam pierdółek
(21:40:16) koras: mało osób słyszało teraz jakikolwiek album jakiegokolwiek zespołu w oryginalnej wersji
(21:40:24) koras: zawsze tylko te okrojone empetrójki
Całe szczęście, że utwory swoich ulubionych wykonawców znam z jedynych, prawdziwych wersji.
Cya :)
Komentarz by panna Ev — 18/08/2008 at 22:27
:)
Komentarz by koras — 18/08/2008 at 23:43
Zapomniałem podlinkować – http://www.lastfm.pl/event/717738
Kto z Lublina się pisze? Świetny koncert się szykuje!
Komentarz by Kepa — 18/08/2008 at 23:46
marnowanie kasy na taki płyty, o!
Komentarz by cimlik — 19/08/2008 at 17:57
Kepa: veto! oryginalne płytki to świetna rzecz.
Komentarz by Artur — 25/08/2008 at 14:32
eee tam… Prawdziwe cudo to vinyle. Dobry gramofon, radio/głośniki i magia czarnej płyty :) Ech… ciężko o tym mówić osobom, które nigdy nie słyszały „dark side of the moon” z trzeszczącej płyty, siedząc na łóżku w kompletnym mroku… Szkoda mi was… [ :p ]
P.S. Marnowanie kasy? to dlaczego jak idziesz do sklepu to kupujesz zamiast wepchać sobie do kieszeni i ukraść? przecież kupując też „marnujesz kase” – a w końcu zawsze można ukraść.
Nie piętnuję ludzi ściągających z sieci mp3 – w naszych realiach jest to jedyny sposób żeby być na bieżąco z muzyką, sam mam mnóstwo ściągniętych albumów, jednak niektórzy niestety gdzieś się gubią… Smuci mnie to, bo właśnie przez to jesteśmy taką pustynią, a życie z muzyki dal przerażającej większości grających jest jedynie marzeniem…
Dlatego właśnie poza tymi gigabajtami mp3 z torrenta mam też trochę płytek oryginalnych, na które czasami porządnie się wykosztowałem, ale ani razu nie żałowałem tej kasy – kilka elementów normalności w tym surrealistycznym obrazie rzeczywistości.
Komentarz by koras — 25/08/2008 at 16:40
Mogę powiedzieć dokładnie to samo. Na płytki ukochanych wykonawców nie żałuję, bo wiem, że skoro utwory działają na mnie z taką mocą to parę groszy ich twórcom się należy. Co więcej zależy mi na jakości, bo czym jest ulubiony utwór bez połowy zarejestrowanych w studio dźwięków.