A ludzie i tak zobaczą to co chcą zobaczyć
Ostatnio w moim życiu zdarzyła się pewna sytuacja, która myślę, że dobrze ilustruje efekt placebo. Co najciekawsze dosłownie wszystkie osoby, które znajdowały się w danym pomieszczeniu uległy sile swojego umysłu i nie zdały sobie z tego sprawy. Bodźce, w tym przypadku słuchowe dostarczała im ich wyobraźnia na podstawie obrazu wizualnego, który może rzeczywiście był imponujący. O stronie audio nie można w każdym razie tego powiedzieć. Nie będę owijał w bawełnę tylko opowiem cóż wydarzyło się dwa dni temu, w piątek, w przeddzień Dnia Kobiet, na godzinie wychowawczej. Kolejny dowód na potęgę naszej główki, na to, że wszystko zależy od naszego podejścia do sprawy.
Sprawa wygląda tak. Dzień Kobiet, wręczenie przez męską część klasy kwiatków i różnych niekonwencjonalnych prezentów (typu bułka tarta albo mąka puszysta), ogólna radość. W pewnej chwili ktoś rzucił dość dziwnym pomysłem. „Krzyś, Kamil, zagrajcie Białego Misia„. Poszedłem po gitarę klasyczną, (nabytek od Machonia, „model przechodzony”) i z Kamilem udaliśmy się do klasy.
Jestem osobą pomysłową, więc stwierdziłem, że przydałoby mi się jakieś niekonwencjonalne wejście. Przez uchylone drzwi, z impetem, zrobiłem tzw. power slide’a, na kolanach, przejeżdżając po podłodze z gitarą połowę sali. Następnie siedliśmy sobie na blacie ławki i zaczęliśmy smęcić. Ogólna klasowa radość, śmiechy, („Ej dziewczynoooo, spójrz na winooo”) itp. Nadszedł czas na moją solówkę i tutaj zdarzyło się coś dziwnego.
Postanowiłem troszkę się powygłupiać i „wczuć” się w solówkę. Postawiłem na wygląd, a nie dźwięk, a reszty dokonało placebo. Otóż pierwsze dwa podciągnięcia zagłuszone zostały przez krzyki powiedziałbym, że radości i zachwytu. Akurat te dźwięki, które były największymi zgrzytami, bo kto normalny by podciągał struny nylonowe na klasyku. Więcej niż pół tonu, nie ma bata, ale nie podciągniesz. Resztę też w ogólnej wesołości kaleczyłem jadąc sobie po jońskiej w A, czasami ją omijając… ale nie miało to żadnego znaczenia. Każdy był zachwycony, widzieli moją minę, zaangażowanie i na podstawie tego słyszeli znaną melodię mojej autorskiej solówki. Nawet nasz sor wspomniał, że fajne solo… Może fajnie ono wyglądało, ale skaleczyłem w życiu wiele solówek i muszę powiedzieć, że ta była naprawdę licha i nieładna:)
W szatni ktoś poprosił żebym zagrał to na nowo. Powiedziałem, że na gitarze klasycznej to przecież niewykonalne, bo podciągnięcia o jeden, półtora tonu nie są możliwe, i że w ogóle solówkę zagrałem raczej dla żartu. Usłyszałem tylko – „Ale godzinę temu wyszło ci to świetnie”. Ludzie zobaczą to co chcą zobaczyć, taka refleksja się nasuwa.
PS: Dziękuję Jeti’emu za kostkę Dunlop Lucky Thirteen .73 z czachą. Jest taka mroczniasta :P