Closterkeller
Wczoraj byłem na koncercie legendarnej, polskiej, gotykowej kapeli. W Muszli Koncertowej w Ogrodzie Saskim odbywał się konkurs zespołów rockowych, a po konkursie jako gwiazda wieczoru zagrał Closterkeller. Wokalistka zespołu, Anja Orthodox była w ósmym miesiącu ciąży, na szczęście nie przeszkodziło jej to w śpiewaniu. Koncert zaczął się z dwugodzinnym opóźnieniem (jak to w Muszli zwykle bywa), ale warto było czekać. Na początek poszedł kawałek Władza, a później mieszanka utworów z płyt Graphite, Nero, Reghina. Szczególnie spodobała mi się piosenka Lunar, którą słyszałem po raz pierwszy. Idąc przed północą parkiem po skończonym koncercie czułem się jakoś bezpiecznie, czego nigdy nie poczułbym w normalny dzień już po zmroku. A najlepsze były miny ludzi zmuszonych do powrotu do domu na piechotę, bo autobusy, w nocy raczej nie jeżdżą.
Koncert udał się, spotkałem kilku znajomych, ogólnie to było całkiem miło.
p.s. Ma ktoś koncertową wersję piosenki Lunar? Jakieś video, albo audio, cokolwiek. Naprawdę mi zależy, bo jednak koncertówka jest o wiele lepsza.
Dziś odwiedzałem blogi różnych znajomych moich internetowych znajomych i dotarłem do bloga Marduka, gdzie po przeczytaniu
Wczoraj usłyszałem coś co skłoniło mnie do przemyśleń. Aż się zmartwiłem swoją głupotą. Jak zapewne moi znajomi zauważają mam zwyczaj częstego żartowania sobie, że i tak umrę na raka, w wieku 30 lat albo i wcześniej. Mówię to bez większych podstaw, żeby tak mówić. Nie palę przecież i nie truje się niczym, co by zmieniło moje DNA, umożliwiając powstanie owego raka. Dziś zrozumiałem jednak jak wielki błąd popełniam mówiąc o tym raku. Powiedział mi o tym Konrad, wierzący i praktykujący katolik, z którym ostatnio bardzo dobrze się rozumiem. To o czym mówił nazwał samospełniającą się obietnicą, ja nazywam to potęgą podświadomości. 